Wywiad z @miss.magdallena 2
Wywiad z @missmagdaleną

Magdalena Pawlasek prowadzi na co dzień konto na Instagramie @miss.magadallena. Znajdziesz tam mnóstwo stylizacji w stylu Paryżanek, a także elegancji w rytmie vintage. Po ostatnim artykule Magdaleny ''Paryski szyk - według Magdaleny Pawlasek" postanowiliśmy ją lepiej poznać i zaproponować rozmowę na naszym blogu. Zapraszamy Cię do świata @miss.magdalleny.

 

Golf Arras / Spódnica Nicea

P: Cześć Magdaleno. Bardzo nam miło, że przyjęłaś zaproszenie do wywiadu. Po ostatnim Twoim wpisie na blogu "Paryski szyk - według Magdaleny Pawlasek", myślę że nasze czytelniczki chętnie poznają Cię lepiej. Wspomniałaś, że Twoja fascynacja Paryskim szykiem zaczęła się od Bajki „Madeline w Paryżu” oraz sukienki w stylu Miss Dior, ale kiedy w Twojej szafie Paryski szyk zagościł na dobre?

M: Cześć Paulino, to ja bardzo dziękuję za gościnę w Twoich szykownych progach pod szyldem “chic-hygge”. Paryski szyk lawirował w mojej głowie od momentu, w którym sama zaczęłam wybierać sobie ubrania do szkoły, czyli około 4 klasy szkoły podstawowej. W tamtym okresie kształtował się mój modowy kompas, byłam zafascynowana modą prezentowaną na wybiegach (pamiętam jak odrabiałam lekcję cierpliwości), łącząc się poprzez telefoniczny kabel z siecią, w celu pobierania na dysk fotografii supermodelek w kreacjach Chanel, Diora oraz Mugler. Chciałam być trochę jak pudrowa dama sygnowana estetyką Chanel i Diora, z drugiej strony uwielbiałam (i wciąż uwielbiam), elegancki gotyk tożsamy z  Versace, Mugler czy Givenchy. Jednak rzeczywistość 11-latki ograniczyła się do upinania na manekinie kolekcji chust oraz koronek babci. W ten sposób stworzyłam modowe impresje, które zniknęły wraz z porą wieczorynki.

Moją ulubioną formą modowego eksperymentu w rytmie paryskiego stylu(o którym przy okazji dowie się moja mama, czytając ten artykuł), było symulowanie choroby po to, aby pod nieobecność mamy założyć jej za duże obcasy, dobrałam do tego białą koszulę oraz satynową sukienkę wieczorową również z maminej szafy. Etapu makijażu nie pominęłam, kosmetyczkę mamy wzięłam pod lupę. Delikatnie wyciągnęłam z niej eleganckie opakowanie z czerwoną szminką Dior’a oraz czarną (ikoniczną dla mojej mamy) kredkę do oczu Max Factor, z precyzją wyćwiczoną na kartce (specjalnie na tę okazję) popełniłam mój pierwszy makijaż inspirowany stylem francuskim. Podziwiając w lustrze upiętą spinkami kreację oraz makijaż na dziecięcej twarzy pomyślałam, że właśnie tak chciałabym wyglądać jak dorosnę. Zatem podążyłam za tym marzeniem.

Jako nastolatka, dysponująca małym budżetem zdecydowałam się na zakup klasycznych ubrań takich jak: marynarki, koszule czy baleriny. Miałam mało ubrań, lecz wszystkie z nich były utrzymane w podobnej estetyce. Rówieśnicy określali mój styl mianem formalnego lub dojrzałego, ale ja dobrze się w nim czułam. Kolorowe loga, fantazyjne grafiki, czy niedopasowane kroje nie były dla mnie.

Dopiero pod koniec studiów mój styl mógł się w pełni rozwinąć, miałam większy budżet na ubrania. Nauczyłam się,  wtedy poruszać po świecie vintage. 

P: Skąd się wziął pomysł na stworzenie @miss.magdalena?

M: Pod koniec gimnazjum dostałam od rodziców moja pierwszą lustrzankę, którą działam do dziś i dbam o nią jak o skarb. W tamtym czasie organizowałam amatorskie sesje zdjęciowe moim koleżankom. Samodzielnie wybierałam scenerię oraz stylizację moim modelkom. Inspirowałam się muzycznymi albumami oraz reklamami domów mody szczególnie kampaniami zapachów. Efekty tych fantazji publikowałam na moim Facebooku. Czułam, że mam pasję, zaczęłam samodzielnie poznawać programy do edycji zdjęć, w ten sposób mogłam stworzyć coś na wzór presetów, aby odtworzyć klimat ulubionych okładek muzycznych.

Gdy narodził się Instagram zafascynowała mnie ta platforma, umożliwiała ona na dotarcie poprzez kadry do osób o podobnych kubkach estetycznych. Aczkolwiek, z czasem wycofałam się z prezentowania mojej twórczości w sieci. Przyczyną był strach przed foto - ekshibicjonizmem oraz brak pewności siebie. Pod koniec studiów uznałam, że kiedy jak nie teraz. Marzyłam od zawsze o wyjeździe do Paryża, jednak nie miałam takiej możliwości. Z tego powodu zdecydowałam się na poszukiwanie jego zalążków wokół siebie. Mieszkając w Warszawie od urodzenia doskonale znałam piękne detale tego miasta postanowiłam wykorzystać potencjał mojego miasta i kadrować je poprzez paryską ramę.

 

Golf Arras / Spódnica Nicea

Moją działalność rozpoczęłam od widowni 100 osób, obserwowali mnie jedynie znajomi. Przyznam, że nie snułam marzeń o posiadaniu dużej grupy odbiorców, nigdy nie było to moim celem. Miss.Magdallena narodziła się z potrzeby serca i nostalgii za rysem Paryża przekazywanym przez nośniki kultury. Moją jedyną misją, którą chciałam zrealizować było tworzenie jakościowych publikacji, oscylując wokół mitu paryskiego oraz vintage estetyki.

Z czasem, gdy moje konto zaczęło się rozrastać czułam ogromną wdzięczność za to, że inni użytkownicy platformy mają ochotę być ze mną regularnie. Każdy rodzaj interakcji z moimi odbiorcami był dla przyjemnością oraz dodawał mi wiatru w twórcze żagle. Korzystając z okazji chciałabym Podziękować Tobie Drogi czytelniku za Twoje wsparcie.

P: Jaką radę dałabyś osobie, która chce zacząć przygodę z paryskim szykiem?

M: Moja Pierwsza myśl to stworzenie Moodboard’u z inspiracjami paryskim stylem w celu określenia co najbardziej nas w nim fascynuję. Kolejny krok to renesans szafy własnej, czyli filtrowanie zasobów szafy aby wydobyć z niej elementy garderoby o paryskim potencjale. Następny ruch to inspekcja szafy bliskich (mamy, babci, cioci oczywiście za ich zgodą) rodzinne kolekcje często kryją w sobie unikatowe okazy. Dopiero po diagnozie środowiska naturalnego naszej szafy rozpoczęłabym tworzenie Wishlist (listy życzeń) rzeczy do kupienia, aby stworzyć kompletne stylizację w estetyce paryskiej. Skoncentrowałabym się na zbudowaniu garderoby w myśl konceptu szafy kapsułkowej, czyli doborze części stylizacji, które niczym domino niezależnie od konfiguracji tworzą spójne stylizacyjne układanki. Pragnę dodać, że tworzenie garderoby to proces, dlatego warto postawić na jakość produktów bazowych niż ich ilość. W końcu nie od razu Paryż zbudowano! Okres studiów nauczył mnie modowej gimnastyki, żonglowałam tym, co miałam w szafie oraz starałam się łapać perełki z drugiej ręki. Wtedy czułam się ogranicza przez budżet. To była dla mnie najważniejsza lekcja stylu, dzięki której zrozumiałam, że wolę inwestować rzadziej, ale w jakościowo. Jednak wciąż polskie marki były dla szczytem budżetowy, albo i  nawet poza nim. Zaczęłam częściej zaglądać do szafy bliskich oraz lumpeksów, a następnie niedopasowane ubrane przerabiała na moją miarę babcia. To dzięki niej mam najpiękniejsze modowe egzemplarze. 

P: Charakterystyczny element Twojego stylu?

M: Przyznam, że długo się na tym zastanawiłam, co jest osią mojego stylu. Zapytałam o to moich odbiorców. Jako Socjolożka postanowiłam przeprowadzić sondę na grupie mojej społeczności instagramowej, mówiąc fachowo moim socjo językiem próbie badawczej (hahaha taki żart się wkradł!). 

Moi odbiorcy najczęściej określają mój styl jako elegancki, które rdzeniem jest mariaż czerni z czerwienią. Wisienką na tym torcie są ozdobne kołnierze, berety oraz cienkie czarne rajstopy. Uwagę moich odbiorców zwróciły również detale moich stylizacji wymienili takie elementy jak: perły oraz pióra. Z kolei część odbiorców utożsamia mnie z garsonkami, czyli dwuczęściowymi kompletami oraz gorsetami. Co ciekawe, niektórzy z uczestników tej sondy pod frazę styl poszerzyli również aspekt podkreślania urody, tu wymienili makijaż w stylu cateye oraz czerwone paznokcie. 

Teraz czas na moją konfrontację z wynikiem tej sondy. Jestem w szoku, że moi odbiorcy tak bardzo są spostrzegawczy i zwracają uwagę nawet na drobne detale moich stylizacji. Przyznam, że wszystkie wymienione przez nich elementy są bliskie mojemu sercu. Jednak na wyróżnienie zasługują garsonki, perły oraz beret.

 

 

P: Czy masz swój ulubiony element garderoby, który najchętniej nosisz, a czego nie lubisz zakładać?

M: Moim bezpiecznym elementem garderoby, w którym czuję się niczym w drugiej skórze są czarne dopasowane sukienki, cenię je za uniwersalność oraz minimalizm. Na co dzień sięgam po praktyczny zestaw czyli czarne spódnico-spodenki z rozcięciem w kształcie “V” do tego czarny wełniany golf, skórzane kozaki, które oprócz wygody zapewniają mi ciepło. Całość doprawiam beretem oraz perłową biżuterią. Na wieczór golf zamieniam na gorset lub drugą opcja czyli, wybieram top  z piórkowymi wstawkami. Ach i jeszcze marynarka koniecznie z dobrym składem i dopasowana, ale nie za obcisła. Et voila Magdalena gotowa do wyjścia!

Mam wrażenie, że nie jestem w stanie zbudować relacji z cekinami, ubraniami posiadającymi przetarcia, dziury. Podobnie jest z widocznymi dużymi logami oraz napisami. Nie po drodze mi do sportowego obuwia, raczej preferuję sportową elegancję na czas rekreacji. W mojej szafie nie ma bluz zamieniłam ten element na ciepłe swetry oraz kardigany.

P: Paryski szyk stawia na jakość. Czy masz swój ulubiony materiał, który nosisz i który dobrze się sprawdza?

M: Moja Tkaninowa Big 3 to Jedwab, Wełna i Bawełna. A w okresie letnim to Trio przekształciła bym w kwartet, dodając Len. Przyznam, że kiedyś byłam uprzedzona wobec lnu utożsamiałam go nieestetycznymi zagnieceniami, jednak kilka lat temu, gdy zaczęłam świadomie wybierać ubrania wedle ich składów, zmieniłam zdanie uszlachetniłam te zagniecenia, a także zrozumiałam, że taka jest naturalna uroda naturalnej tkaniny. Z racji, że w okresie letnim len ma swoje 5 minut na modowym piedestale, te zagniecenia skojarzyły mi się z nieregularnością kształtów morskich fali. W taki sposób odczarowałam Len, jednak częściej wybieram ubrania, które nie są w pełni wykonane z lnu, lecz posiadają go w swoim składzie. Taki dodatek Lnu dodaje lekkości i wentylacji w kontakcie ze skórą a także niczym filtr fotograficzny dodaje sznytu letniego projektowi poprzez wyostrzenie faktury tkaniny.

Na wyjątkowe okazje jak romantyczne kolacje, eleganckie wyjścia, czy letnie dni pełne słonecznej celebracji uwielbiam otulać się jedwabiem. Materiał sam w sobie jest dla mnie niczym wyjątkowa biżuteria, jego śliskość i połysk nie wymagają dodatkowej oprawy. Natomiast Bawełna to dla mnie baza. Tkanina, która jest bezpieczna dla skóry, a jednocześnie na co dzień jest mniej wymagają, bowiem jest bardziej odporna na zagniecenia od dwóch wcześniej przywołanych materiałów. Z kolei Wełna to moja przyjaciółka nawet latem, ponieważ cierpię na permanentną hipotermię. Gdy zbliża się chłód zmierzchu Wełna jest moim panaceum na wszystko najlepiej w postaci miękkiego kardiganu.

P: Twoje podejście do trendów?

M: Trendy zmieniają się niczym elementy w kalejdoskopie, ale taka jest już ich dynamika. Respektuję to, ponieważ moda ogniskuje wokół siebie moizaikę użytkowników o różnych potrzebach, a trendy mkną przed siebie aby utrzymać zainteresowanie odbiorców, raz szokują, potem zachwycają, czasami zniechęcają ale tak naprawdę ich koniec to początek nowej estetyki, jest tu linearne przejście. Trendy mają dobry PR-ar potrafią utrzymać uwagę odbiorców, a także podprogowo docierają do osób ich nie śledzących.

Ja uważam, że warto śledzić trendy, nie w celu dostosowania się pod nie, warto spojrzeć na modę z innej perspektywy. Możliwe, że obserwując witalizm mody lobbowane trendy przetłumaczymy na nasz modowy język.

P: Ikona stylu, która jest Twoją inspiracją z którą poszłabyś na zakupy?

M: Moimi ikonami stylu są Audrey Hepburn, Catherine Deneuve, Jackie Kennedy, dodałabym trochę grungowego i neogotyckiego klimatu, który przekazywały modelki ery lat 90 jak Kate Moss, Carla Bruni czy Shalom Harlow. A z polskiej sceny uwielbiam charyzmę sceniczną i modową Kory (Olgi Jackowskiej).

Na modowy spacer i witrynowe zachwyty najchętniej udałabym w towarzystwie Audrey Hepburn oraz Catherine Deneuve niestety nie umiem pomiędzy nimi wybrać mojej ikony No.1. Uwielbiam subtelność i elegancką kobiecość Audrey, z drugiej strony charyzma Catherine jej skłonność do odważnych ale wciąż klasycznych krojów wykończonych piórami lub koronkami jest idealnym dopełnieniem dla wieczorowych stylizacji. PS. Czuję, że Audrey pokochałaby letnią wersję sukienki Cannes, a Catherine jej siostrzaną wersję w welurowej odsłonie!

Żródło: Pinterest

P: Kawa czy herbata?

M: Jestem teraz w impasie! Pomostem pomiędzy nimi jest dla mnie Matcha, moim odkryciem jest tak od Moya Matcha pozbawiona goryczki!

Miłość do herbaty przekazała mi od najmłodszych lat moja mama. Nigdy nie przygotowywała herbaty z torebki, był to istny rytuał picia herbaty. Wszystko zaczynało się od wycieczki tramwajem po ulubioną puszkę herbaty Earl Grey (sprowadzaną z Anglii, w Dobie poprzedzającej zakupy internetowe pozyskanie ulubionych produktów wiązało się miejskimi podróżami), po powrocie do domu nastąpiła honorowa degustacja, mama parzyła herbatę w porcelanowym Imbryku, a potem ciepły napar przelewała do wzorzystych filiżanek.

Potem moja mama zgłębiła wiedzę na temat ekspresów ciśnieniowych, jako 8 latka nie mogłam jeszcze pić kawy, ale wraz z mamą uczyłam się obsługi ekspresu oraz rodzajów kaw wraz z rozpoczęciem studiów czarną herbatę zamieniłam na picie ziół oraz zaczęłam moją kofeinową rozkosz. Pierwszą rzeczą, która zagościła w nowym mieszkaniu, w którym żyję z partnerem był ekspres, wyznacza on rytm naszego dnia, jednak earl grey również! Jako kawosze i herbaciarze (tak uwielbiam słowotwórstwo) adoptowaliśmy ekspres przelewowy, dzięki niemu nasze drugie śniadanie to kawowe kalambury, podczas których opisujemy rozpoznane nuty smakowe. Jest to dla mnie inny wymiar świata kawy. Jednakże nie umiem wybrać pomiędzy kawą a herbatą. Obie damy goszczę w moich progach tylko o innych porach dnia.

P: Masz swoje ulubione danie, które mogłabyś jeść codziennie?

M: Definitywnie tak! Stelażem mojego dnia jest śniadanie od ponad 8 lat praktycznie codziennie zaczynam dzień od owsianki. Z tej miłości do owsianki 4 lata temu założyłam konto na Instagramie “Oatmadeleine”, na którym publikowałam moje owsiankowe wariacje, do dziś czerpię radość z tworzenia nowych wersji tradycyjnej owsianki, jednak przestałam te kulinarne eksperymenty publikować. Czasami za tym tęsknię i mam ochotę do tej aktywności wrócić.

Mam słabość do kuchni kuchni fusion, która jest pomostem pomiędzy kuchnią śródziemnomorską, a azjatycką. Uwielbiam tradycyjny sznyt dań opakowany w lekkość przeplecioną pikatnością.

Do mojego ulubione menu dorzuciłabym boczniaki uwielbiam je pod każdą postacią. Ach i zapomniałam dodać, iż od prawie 7 lat nie spożywam mięsa, 3 lata byłam na czystej diecie wegańskiej, obecnie nie chciałabym się określać jako osoba związana z danym ruchem żywieniowym, aczkolwiek na moja dieta przez większą część miesiąca jest wegańska, jedynie kilka razy w miesiącu na moim talerzu można spotkać ryby i owoce morza (tylko niektóre gatunki) oraz jajka, czasami sery. Mleka odzwierzęcego oraz jogurtów itp. na jego bazie w ogóle nie spożywam. Kluczem dla mojego balansu żywieniowego okazało się elastyczne podejście, lubię ideę weganizmu, lecz nie chce się ograniczać. To samo tyczy się mojego otoczenia są wokół mnie osoby spożywające regularnie mięso i każdy z nas szanuję swoje wybory.

P: Jak lubisz spędzać czas? Książka, film czy może coś innego?

M: Mam wrażenie, że jestem dzieckiem słońca, które w jego promieniach ładuje swoje życiowe baterię. Uwielbiam aktywność na świeżym powietrzu od rekreacyjnych spacerów po zielonych terenach przez sport jak jogging, jazda na rowerze lub rolkach. Wieczory w mojej percepcji mają tajemniczą aurę podczas nich uwielbiam uciec w świat książki lub filmu. To filmowe kadry najbardziej inspirują mnie do popełniania serii zdjęć szczególnie twórczość Alfred’a Hitchcock’a, Stanley’a Kubrick’a, Romana Polańskiego, Ingmar’a Bergaman’a czy Jean-Luc’a Godard’a.

Gdy nie spędzam wieczorów w domu staram się spędzić ten czas w miejscach kultury jak teatry koncerty Jazz’owe czy wyjście do Opery. Miejscem relaksu są dla mnie muzea bardzo cenię czas sam na sam ze sztuką szukanie znaczeń dla tego co mam przed sobą. A jeśli nie muzea to spacery architektoniczne, czasami w pędzie dnia codziennego brakuje nam czasu na zachwyty tym co umyka naszej uwadze.

P: Z Twojego poprzedniego wpisu dowiedzieliśmy się, że byłaś w Paryżu. Jaką rolę pełnią podróże w Twoim życiu?

M: Podróże to dla wielowymiarowe doświadczenie. Rozbierając je na części mogłabym wyróżnić tu:

AKT I.

Kontakt z kulturą poprzez eksplorację oferty kulturalnej miejsca (muzea, katedry, galerie sztuki, teatry, opery) oraz spacery architektoniczne.

AKT II.

Poznanie lokalności poprzez kuchnię. Odwiedziny restauracji jak i lokalnych targowisk w celu posmakowania produktów flagowych dla tych miejsc.

AKT III.

Bliżej lokalności czyli czas na celowe “zgubienie się” w tkance miejskiej aby dotrzeć pod jej ukryte warstwy. Jako socjolożka uwielbiam obserwować zachowania ludzi, szczególnie w miejscach kulturowo dla mnie obcych. Mam wrażenie, że od podszewki poznaję tę lokalność.

AKT IV.

Poszukiwania niezwykłości, miejsc jedynych w swoim rodzaju oraz wybór pamiątek praktycznych ale tożsamych z danym miejscem. Zdjęcia z podróży również traktuję w kategorii takich suwenirów, ponieważ sama kadruję rzeczywistość, którą chce zamrozić w kadrze.

AKT V.

Faza inspiracji zarówno modowych poprzez obserwację mody w ruchu oraz fascynacje kulinarne, po powrocie do domu lubię spróbować odtworzyć smak potraw oraz przemycić do stylizacji to co mnie zachwyciło.

P: Miałaś okazję przetestować naszą wełnianą spódnicę Nicea, golf Arras oraz welurową sukienkę Cannes. Jak najbardziej lubisz nosić nasze produkty?

M: To była miłość od pierwszego włożenia. Jakość tkanin była widoczna na pierwszy rzut oka, a podczas dotyku jej moje odczucia wizualne tylko się potwierdziły. Pierwszym projektem z Twojej marki, który zachwycił mnie niczym pierwsza dama była sukienka Cannes. Bardzo długo szukałam nietuzinkowej czarnej sukienki. Kreśląc w myślach wyobrażenia o sukience marzeń, którą mogłabym założyć w chłodniejsze dni na uroczystości, wieczorne celebrację oraz na sesje zdjęciowe w głowie miałam elegancję czarnego weluru oraz geometryczne linię projektu. Podczas poszukiwań sukienek wpisujących się w ramy tej wizji, znalazłam sporo sukienek welurowych jednak ich materiał z marszu je zdyskwalifikował, bowiem 100% poliestru to była dla mnie czerwona kartka. Sukienka Twojego projektu to był balsam dla moich oczekiwań, dekolt w kształcie litery V, który układa się jak elegancka kolia. Warto poświęcić słowo na  rozcięcie w dolnej części sukienki, które  doskonale wydłuża sylwetkę, a przy tym zapewnia swobodę ruchów. Wielokrotnie zrobiłam furorę w tej sukience podczas wyjść, znajomi i nieznajomi zadawali mi pytania o pochodzenie sukienki, była to czysta przyjemność móc zarekomendować polski projekt. Sukienkę Cannes najczęściej zestawiam z czarnymi skórzanymi kozakami, długim, czarnym, kaszmirowym płaszczem, biżuterią ze złotymi akcentami, czarną torebką ze złotymi okuciami oraz wełnianym beretem. Była to moja ulubiona stylizacja tej zimy, zbudowana z naturalnych, trzymających ciepło tkanin oraz elementów z drugiego obiegu jak płaszcz czy biżuteria.

 

Welurowa sukienka Cannes

Teraz weźmy pod lupę spódnicę Nice’e oraz Golf Arras to dla mnie świetny duet niczym beżowy rożek oraz puszysty śmietankowy krem. Miłym zaskoczeniem było dla mnie zachowanie spódnicy podczas noszenia. Jest ona jest zarazem sztywna i niesamowicie cienka! To dla mnie magia, ponieważ ta spódnica jest oporna na zagniecenia, ma bardzo przyjemny śliski materiał w dotyku, oprócz tego  dopasowuje się do ruchów sylwetki. Przetestowałam ją w wielu sytuacjach, zarówno miejskich, jak i podczas odwiedzin stadniny. Na obu arenach spódnica dotrzymuje mi kroku, w miejskich entourage'u zestawiłam ją z białą koszulą, marynarką oraz beżowymi czółenkami Mary-Jane. Natomiast na odwiedziny koni postawiłam na golf Arras, brązową zamszową kurtkę Vintage oraz czarne kowbojki.

Golf Arras / Spódnica Nicea

Paulino,

na koniec chciałabym Ci pogratulować rozkwitu marki. Jestem pełna podziwu dla jakości produktu, na bazie którego powołałaś markę do życia. Imponująca jest Twoja konsekwentność w utrzymywaniu poziomu projektów, co więcej na wyróżnienie zasługuje chęć ciągłego udoskonalania projektów. W moim odczuciu mają one cechę, szytych na miarę ponadczasowości.

Bardzo dziękuję za miłą wizytę w chic-hygge, to ogromne wyróżnienie dla mnie oraz przyjemność w obserwowaniu trajektorii Twojej marki.

P: Och... dziękuję Ci bardzo, takie słowa wiele dla mnie znaczą. Mam nadzieję, że jeszcze zagościsz na blogu chic-hygge.

Po więcej inspiracji zapraszamy Cię na Instagram Magdaleny, gdzie znajdziesz mnóstwo stylizacji w stylu Paryżanek, a także elegancji w rytmie vintage.

IG: https://www.instagram.com/miss.magdallena/

Komentarze do wpisu (2)

7 maja 2023

Genialna rozmowa, a Pani Magdalena niezwykle inspiruje.

7 maja 2023

Magdalena inspiruje i zachwyca estetyką, dobrze ją poznać bliżej.

Artykuły
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl